30 września 2008

Ktokolwiek widział, Ktokolwiek wie - czyli abonament na usługę Goście w nasza-klasa.pl

Wydaje się, że N-K w końcu znalazła metodę na zarobienie większych pieniędzy. 27 czerwca tego roku wprowadzono do serwisu nową funkcję - Goście. Jej działanie sprowadza się głównie do wyświetlania informacji, kto ostatnio odwiedził twój profil. Oczywiście każdy z naszo-klasowiczów może wyłączyć informowanie innych o tym na jakim profilu się właśnie znajduje, ale wydaje się, że mało osób korzysta z takiej możliwości (to jest tak jak z IE, jak już masz w systemie to trzeba cię przekonać żebyś zainstalował Firefoksa).

Wracając do głównego tematu. Od dzisiaj serwis nasza-klasa.pl ogranicza funkcjonalność usługi Goście. Za N-K:
Zdjęcia trzech ostatnich osób, które odwiedziły Twój profil będą widoczne na stronie głównej, natomiast wydłużona lista gości dostępna będzie w abonamencie. Pamiętaj, że jeśli w ogóle nie chcesz korzystać z „Gości", możesz wyłączyć tę opcję w ustawieniach prywatności.
Nie będę oceniać, czy to dobre posunięcie. Na pewno sprawdzono ilu użytkowników ma aktywną usługę i ilu z nich tak na prawdę sprawdza więcej niż 3 znajomych. Prawdopodobne jest też, że liczba ta nie jest mierzona w pojedynczych tysiącach. Po prostu serwis chce znaleźć kolejny sposób na zarabianie, bo usługa nie jest droga. Za cały rok abonamentu usługi należy wpłacić jedynie 10zł.

A teraz małe wyliczenie:)
11 mln = 11 000 000 użytkownicy nasza-klasa.pl
1% użytkowników nasza-klasa.pl = 110 000 internautów
110 000 x 10zł = 1 100 000 złotych
1,1 mln PLN wpłaty na konto N-K

Przy jednym procencie użytkowników nie jest to mała suma, na nowe serwery powinno starczyć. Pytanie tylko, czy za kilka miesięcy N-K nie wprowadzi kolejnych abonamentów, albo generalnie kont Premium, w których będą dostępne wszystkie funkcje serwisu i nie będzie w nich reklam. Pomysł ciekawy, tylko czy zadziała, zobaczymy?

29 września 2008

MyStock – to juz ponad pol roku

Autorem tekstu jest Mateusz Niewiński, pierwotnie ukazał się on na jego blogu Viix Trader Chronicles.


Ta notka miała być napisana wcześniej, ale zamiary to jedno, a samo wykonanie to drugie. Tak więc chciałbym poruszyć pewne problemy, które niesie ze sobą ten serwis, ale też jego niewątpliwe zalety i „moje przyznanie się do winy” - zbyt pochopną ocenę serwisu.

Zacznę od tego ostatniego aspektu. W notce pt. „MyStock.pl - nowa nasza-klasa?” napisałem zbyt wiele. Przede wszystkim, że nie będzie to porasta popularny - błąd. Ponad 10 tys. zarejestrowanych użytkowników robi wrażenie. Napisałem też, że zawartość nie będzie ambitna. O ile dodawanie newsów dalej jest jakie jest to po opiniach użytkowników można zorientować się co do rynku. Sprawdzalność wynosi ok. 60%, więc jest lepiej niż gorzej. Jednak nikomu nie radzę inwestować prawdziwych pieniędzy w oparciu o właśnie te opinie. Są one przecież produkowane przez każdego, więc podstawy wydania tych opinii nie są zbyt mocne.

Dodano też do serwisu coś czego brakowało - notowania online. Przedstawiają one 5 ostatnich transakcji (cena i wolumen) oraz po 1 najlepszej ofercie. Owszem, takie same mogę mieć, np. w mBanku, ale tutaj są dostępne w lepszej formie. Do korzystania z nich niezbędne jest bycie wśród 3000 najbardziej aktywnych użytkowników serwisu. Nie jest to specjalnie trudne. Wystarczy „nastukać” ok. 200 pkt. miesięcznie, żeby znaleźć się tam. Ja obecnie mam ponad 5,5 tys. punktów, co daje mi 28 miejsce w rankingu. Dodatkowo z notowań można otworzyć wykres danego waloru (tylko w cenach podglądowych).

Nadal podtrzymuję zdanie, że system rankingowy (o którym wspominam powyżej) jest nienajlepszym wyjściem. Lepszy byłby współczynnik skuteczności opinii (np. 90%) do ich ilości. Bo skuteczność 90% na 100 opiniach jest mniej warta niż skuteczność 80% na 1000 opinii. Do tego nadal brakuje wartości dla poważnego inwestora - jest tam może 20-30 osób, które znają się na rzeczy i potrafią wystawić dobrą, popartą jakimiś prognozami, opinię dla spółki. Dziwi mnie też mała aktywność na forach - dyskusje może i zdarzają się ambitne, ale w większości przypadków sprowadzają się do krótkiego zdawkowego komentarza newsa - ja też nie jestem święty.

Jeśli chcesz przeczytać więcej tekstów o tematyce biznesowej zajrzyj na blog autora.

WorkIT - praca dla informatykow lezy na ulicy

W poprzednim tygodniu oficjalnie wystartował serwis WorkIT (należący do grupy NetGuru). Zamiarem twórców jest pośrednictwo w ofertach pracy tylko i wyłączenie dla rynku IT. Zostanie to osiągnięte przez weryfikację informacji od potencjalnego pracodawcy. Ciekawy jest także sposób dystrybucji ogłoszeń. Są one prezentowane nie tylko na stronie głównej serwisu, ale także na stronach partnerów (mój blog także do nich należy, dlatego pod każdym postem możecie znaleźć zestaw linków z aktualnymi ofertami pracy), którzy także są weryfikowani pod względem treści znajdujących się na prowadzonych przez nich stronach.


Taki model ogłoszeń został zainspirowany badaniami, w których wynikach znajdziemy informacje o tym, że informatyk sam z siebie rzadko zmienia pracę. Najczęściej odbywa się to wtedy kiedy znajdzie się na prawdę dużo lepszą ofertę lub zgłosi się do nas headhunter i zaproponuje nieporównywalnie lepsze warunki. W tym modelu z powodzeniem działają amerykańskie serwisy Authentic Jobs i Krop. Natomiast WorkIT, to pierwsze tego typu przedsięwzięcie na polskim rynku (jeśli szybko nie pojawi się konkurencja to WorkIT zgarnie wszystkie najbardziej poczytne blogi i strony technologiczno-internetowe w Polsce).

Za Yashke: Zapraszam do dodawania ofert na WorkIT.pl - na początek cena jest bardzo promocyjna i warto wypróbować skuteczność serwisu przez ten okres ‘rozruchowy’.



28 września 2008

Skuteczność antyspamu Gmaila

Według moich obliczeń wartość ta wynosi blisko 100%, a dokładnie 99,998080614203454894433781190019%. W ponad 521 mailach spamowych znalazł się tylko jeden, który nie powinien tam trafić i m.in. dlatego Gmail pozostanie moją skrzynką pocztową tak długo, aż nie będzie już w stadium beta:) - czyli do końca moich dni. Nawet kiedy mój e-mail widnieje na stronach www nic nie przedostanie się do folderu Inbox.

Skąpiec wcale nie jest skąpy, czyli nowe kategorie w trzeciej polskiej porównywarce cen

Serwis porównujący ceny Skąpiec.pl wprowadził ostatnio (od czasu poprzedniego wpisu) kilka aktualizacji. Jedną z nich jest dział Finanse, składający się z trzech sekcji: Kredyty, Ubezpieczenia i Inwestycje. Po przestudiowaniu innych porównywarek nie znalazłem podobnej możliwości. Dzięki niej szybko znajdziemy kilka ofert banków, w śród których na pewno uda nam się wybrać ten najbardziej korzystny. Usługa, którą oferuje skąpiec powstała przy współpracy z serwisem hipermarketfinansowy.pl (chyba ktoś za długo myślał nad domeną). Dzięki temu każde oprocentowane kredytu, lokaty i innych instrumentów finansowych jest uaktualniane codziennie. Co ciekawe kiedy zdecydujemy się na wybraną ofertę, doradca wskazany przez serwis spotka się z nami w domu lub oddziale najbliżej miejsca zamieszkania i potwierdzi kalkulacje.


Kolejną nowością zaprezentowaną 26 września jest kategoria Markowe pióra i długopisy. Okazuje się, że ceny nawet takich przedmiotów można porównywać, szczególnie, że zbliżamy się do gwiazdki, a Polacy coraz częściej kupują drogie i markowe prezenty. W tym momencie piór wiecznych jest ponad 200 modeli, do tego 90 rodzajów markowych ołówków i 225 modeli długopisów. Widać, że twórcy poważnie podeszli do tematu i oferują internautom całkiem dużą bazę fajnych akcesoriów piśmienniczych. Niektóre z nich są bardzo, bardzo drogie - długo mnie na takie nie będzie stać.


Na koniec warto wspomnieć o wynikach Megapanelu za lipiec 2008. Niestety wprowadzane nowości nie pomagają Skąpcowi i dużo traci on do drugiego Nokaut.pl. Dane:
- Ceneo: 2,72 mln UU
- Nokaut: 1,77 mln UU
- Skąpiec: 0,65 mln UU
- Radar: 0,52 mln UU
- Kupujemy.pl: 0,23 mln UU

PS. Warto pamiętać, że kredyty finansowe i tak w dużej mierze zależą od zdolności finansowych kredytobiorcy.

25 września 2008

Google chce zmieniać świat inwestując tylko 10 milionów dolarów?

Obecny rok (10-lecie istnienia firmy) jest jednym z najbardziej owocnych dla Google, jeśli chodzi o uruchomione prestiżowe projekty. O dwóch z nich pisałem już wcześniej, teraz warto byłoby dodać jeszcze jeden - 10100, czyli po prostu GOOGOL.

Według głównego hasła przedsięwzięcia projekt ma na celu zebranie pomysłów na zmianę świata, która pomogła by największej liczbie ludzi. Ktoś patrzący z boku mógłby powiedzie, że jest to stwierdzenie romantycznie, nierealne, ale Google udowodniło już że potrafi zaskoczyć każdego. Na budżet googola składa się 10 milionów dolarów. Nie jest ważne ani skala przedsięwzięcia, ani poziom zaawansowania technologicznego. Liczy się jedynie siła jak największego oddziaływania. Spośród zarejestrowanych pomysłów zostanie wybranych 100, następnie internauci określą elitę 20-stu propozycji, a spośród nich jury wybierze maksymalnie pięć zwycięskich projektów (może byc ich mniej).

Optymistycznie licząc każdy z projektów dostanie po 2 mln dolarów. Nie jest to kwota bardzo duża. W czasach popularności Michael Jordan (którego znają chyba wszyscy) zarabiał za sezon 40 mln-ów dolarów, co 10 lat temu stanowiło dużo większą wartość niż to co proponuje teraz Google. Można zatem spekulować, że to kolejna akcja marketingowa. Aczkolwiek ja stwierdzam, że jeśli komuś na świecie rzeczywiście ma być lepiej, to ja jestem za rękami i nogami, a Google i tak wszyscy lubimy.


Więcej szczegółowych informacji na stronie projektu Project 10 to the 100.

24 września 2008

Po trzy kroć Google

Google tu, Google tam, jeszcze chwila i słowo Google stanie się synonimem internetu (choć już teraz niektórzy tak myślą). Wciągu ostatnich kilku godzin pojawiło się tyle nowości z literką G, że można dostać zawrotu głowy. Mamy już system operacyjny dla telefonów komórkowych - Google Android, telefon zbudowany przy współudziale Google - HTC G1 aka HTC Dream aka gPhone, polskie Google News, a także uaktualnienia dla Google Reader.

gNews
O gPhonie za kilka chwil (czytaj godzin), a teraz o pozostałych nowościach. Na początek kilka słów na temat agregatora wiadomości. Usługa Google News, w naszym kraju wystartowała dzisiaj rano, dając tym samym polskim użytkownikom dostęp z jednego miejsca do najnowszych wiadomości pochodzących z ponad 300 różnych, wybranych subiektywnie źródeł.

Google News to usługa wyszukiwania doniesień medialnych, dzięki której internauci mogą poznać najświeższe opinie i zróżnicowane punkty widzenia dotyczące bieżących wydarzeń w Polsce i na świecie. Zamiast czytać artykuł pochodzący z jednego źródła, użytkownicy Google News mają dostęp do wielu publikacji na dany temat pochodzących z różnych mediów.

W serwisie Google News użytkownicy mogą przeglądać nagłówki i krótkie fragmenty artykułów. Po kliknięciu wybranego nagłówka zostają przeniesieni bezpośrednio na witrynę danego wydawcy. Gromadząc w jednym miejscu materiały dziennikarskie z wielu różnych źródeł, Google chce zwiększyć zainteresowanie aktualnymi tematami i podnieść czytelnictwo mediów elektronicznych, co ma korzystny wpływ na całą branżę informacyjną. Co ciekawe agregator Google na podstawie wprowadzonych tagów umożliwia stworzenie własnych kanałów tematycznych. Polska wersja językowa serwisu gNews jest 40 wersją regionalną i 23 wśród wersji językowych - późno, ale dobre to niż nic.

gReader
Czytnik kanałów RSS przygotowany przez Google nie należy do często aktualizowanych usług. Być moż jest to spowodowane faktem, że internauci często chwalą Google Reader'a, za szybkość działania i funkcjonalność. Nie bez znaczenia jest także fakt, że gReader ma bardzo małą konkurencję wśród webaplikacji do czytania kanałów wiadomości.

Nie licząc dzisiejszej ostatnia znacząca aktualizacja okazała się w maju tego roku, później były tylko dwie poprawki. Także i tym razem zespół pracujący nad rozwojem gReadera nie wprowadził jakieś znaczących funkcji, a jedynie drobne udogodnienia. Pierwsze z nich to możliwość alfabetycznego ułożenia źródeł kanałów RSS. Opcja ta jest dla mnie szalenie przydatna, bo codziennie przeglądam wiele źródeł, z których często wybieram konkretne kanały.


Kolejna nowość występowała już w Google Reader US. Teraz przyszedł czas na jej wdrożenie do innych wersji językowych. Mowa o możliwości dzielenia się (tzw. szerowania - sharing) określonymi wiadomościami z kanałów RSS, z wybranymi znajomymi zapisanymi do książki mailingowej Gmaila.


Ostatnie uaktualnienie ściśle wiąże się z poprzednim i dotyczy możliwości tagowania notatek dodawanych do udostępnianych wiadomości. Przyznam się, że z możliwości opisywania informacji korzystałem tylko na początku. Teraz gdy pojawiła się funkcja tagów prawdopodobnie nie zmienię swoich przyzwyczajeń, ale niektórym internautom aktualizacja ta może przypaść do gustu. Zwłaszcza tym, którzy dzielą się źródłami ze swoimi znajomymi.

Dodatkowo należy wspomnieć o kilku update'ach, które mają przyśpieszyć działanie webaplikacji w iPhonie i prawdopodobnie gPhonie.

Podbij złapał syndrom Pana Gąbki

Nie tak dawno pojawił się w polskim internecie serwis aukcyjny Podbij.pl. Z naszym komentarzem chcieliśmy poczekać do momentu, aż będzie można określić czy przedsięwzięcie okazało się sukcesem czy też porażką jego twórców. Poczekaliśmy kilka dni i pojawiła się informacja że działalność serwisu zostaje zawieszona z powodu modernizacji infrastruktury informatycznej. Komunikat zarządu Podbij.pl jest jednoznaczny i chyba należy się zgodzić z tym, że choćby z tego punktu widzenia jest to sukces. Wszak jeśli coś nie wytrzymuje obciążenia, to znak że założenia były mniejsze niż rzeczywista popularność serwisu. Nie jestem jedynie pewien czy jest to powód do zadowolenia. Odczucia związane z serwisem są bowiem bardzo różne.

Na początek może kilka słów o działaniu samego serwisu.

Podbij.pl to w pewnym sensie serwis aukcyjny, choć nie do końca. Są produkty do kupienia (obecnie kilka urządzeń dziennie), jest aukcja i jedynym problemem jest to że za podbijanie ceny produktu należy zapłacić. Wydawać by się mogło że cena jednego podbicia nie jest wysoka, gdyż wynosi ona jedynie 1,22 zł, jednak jeśli zrozumiemy zasadę działania tej piramidy finansowej, nie jest już tak różowo. Podbijamy aukcję o 10 groszy, co automatycznie przedłuża długość aukcji o 10 sekund. Zwycięzca aukcji oprócz pieniędzy jakie wydał na podbijanie musi zapłacić jeszcze wylicytowaną kwotę. I tutaj zaczyna się zabawa. Można oczywiście kupić urządzenie warte 1000 złotych za kwotę 150,70 zł podbijając aukcję tylko raz za kwotę 1,22 zł, ale jest to przypadek ekstremalny i trzeba mieć naprawdę dużo szczęścia aby w taki sposób zakończyć udział w aukcji. Częściej zdarzać się pewnie będzie zawód kilkunastu czy też kilkudziesięciu osób, które podczas ostrej licytacji utopiły kilkadziesiąt złotych, a produkt kupił ko inny.

Na pierwszy rzut oka może się wydawać że takie aukcje są mocno nieopłacalne dla wystawiających i rzeczywiście w niektórych przypadkach sprzedaż produktów kończy się stratami. Na naszym przykładzie widać jednak, że nawet przy tak niskiej cenie końcowej produktu sprzedający uzyskali w sumie prawie dwukrotną wartość wystawianego produktu. 150,70 zł to 1507 podbić po 1,22 zł, a do tego 150,70 zł czyli tyle ile dopłacić musi zwycięzca aukcji.

Jakie mogą być perspektywy rozwoju serwisu? Utrzymać się on może jedynie w momencie gdy zyska większą popularność. W początkowym okresie użytkownicy są zaślepieni możliwością taniego nabycia produktów. Jednak w momencie gdy przegrywają którąś aukcję z kolei sytuacja robi się coraz mniej interesująca. Wtedy osoby zrażone do licytowania muszą być zastąpione nowymi użytkownikami, gotowymi na dofinansowywanie założycieli.

Serwis Podbij.pl nie jest prekursorem jeśli chodzi o ten sposób zarabiania. Zagraniczny przedstawiciel i chyba najbardziej znany serwis tego typu to Swoopo, w Polsce istnieje chociażby AukcjaGrosz.pl.

Jeśli chodzi o moralną ocenę serwisów tego typu, to w zasadzie nikt tam nikogo do niczego nie zmusza. Ostrzegałbym jednak wszystkich przed zbyt wielką fascynacją Podbij.pl, zapewne bardzo szybko można dać się wciągnąć w wir zakupów i aukcji przegranych "o włos". Emocje towarzyszą już choćby przyglądaniu się przebiegowi aukcji, nie rejestrowałem się w celu dokonania zakupu, ale jestem pewien że wtedy są nieporównywalnie większe.

23 września 2008

WebKit ponownie najszybszą przegladarką na rynku! tak, szybszą od Google Chrome

Kilka miesięcy temu zespół programistów pracujących nad rozwojem silnika WebKit (dostępnym m.in. w przeglądarkach Apple Safari i Google Chrome) przedstawił nową wersję interpretera języka JavaScript – SquirrelFish. W ubiegłym tygodniu udostępniona została jego odświeżona i bardziej funkcjonalna wersja – SquirrelFish Extreme. Co to odróżnia SFX od poprzednio zaprezentowanego SF, to znacznie większe możliwości rozwoju i tym samym przyśpieszenia przetwarzania kodu JS. W śród nich uwagę należy zwrócić na szybkie, natywne generowanie kodu JavaScript.

Oprócz tego warto wiedzieć, że SquirrelFish Extreme używa wielu różnych technologii do poprawienia wydajności renderowania kodu m.in. optymalizacji bytekodu, polimorficznego cache'owania, lekkiego kompilatora JIT i nowego silnika wyrażeń regularnych, który wykorzystuje JIT. Dokłądniej o każdym z nich można przeczytać na blogu twórców WebKita.

Niektórych zapewne bardziej niż nowości, jakie weszły w skład SFX-a, interesuje szybkość działania nowego silnika, oraz to czy będzie on przydatny w codziennym użytkowaniu przeglądarki. Według danych zaprezentowanych przez zespół rozwijający WebKit, wygląda na to, że SFX jest w tym momencie najszybszym silnikiem do JavaScriptu na rynku - od SF 3 razy, a od Safari 3.0 aż 10 razy.

Podobne odczucie ma Charles Ying, który na blogu opublikował wyniki dwóch testów Dromaeo (Mozilla) i SunSupder (WebKit) dla SFX, Chromium V8, a także TraceMonkey. Według wyników najnowszy WebKit jest szybszy w każdym z nich. W trakcie moich testów wyniki wyszły minimalnie inne, aczkolwiek sumując dane SFX rzeczywiście wydaje się być szybszy w testach. Ciekawe tylko czy taki też okaże się w trakcie codziennego użytkowania.

Według moich testów (na komputerze o parametrach: CPU AMD 2,4 Ghz, 1,5 GB RAM) wyniki przedstawiają się następująco (sprawdź w Google Docs ):


Trzeba pamiętać, że WebKit z nowym silnikiem JavaScript będzie podstawą nowej wersji Safari 4.0, która jest już w trakcie opracowywania. Tak więc za kilka miesięcy ponownie możemy mieć stabilną wersję Apple Safari, która będzie najszybszą przeglądarką na rynku. Chyba, że wczśniej Google przedstawi uaktualnienia do Chorme.

Na koniec warto wspomnieć o Operze. Mimo tego, że prace nad projektem wpadły na tory szybkich połączeń, to nadal interpreter JavaScriptu, w tej przeglądarce jest zbyt wolny w porównaniu do tego co oferują produkty Apple, Mozilli i Google.

22 września 2008

Rezygnacja ze statystyk Clicky

Mimo ciągłego rozwoju serwisu statystyk Clicky jestem zmuszony z niego zrezygnować. Złożyło się na to kilka powodów. Jeden najważniejszy jest taki, że wersja bezpłatna jest mocno ograniczona w stosunku do płatnej. Dodatkowo mam wrażenie, że nowe funkcje, które są co jakiś czas wdrażane dostępne są tylko dla abonentów płatnych pakietów. Niestety, to co oferuje Clicky w większości można znaleźć w innych systemach, oprócz oczywiście statystyk w czasie rzeczywistym, ale do tego celu można wykorzystać np. darmową Wooprę, którą teraz zamierzam wypróbować.

Kolejny powód rezygnacji z Clicky, to przystąpienie do Blogvertising, którego jednym z wymogów było uruchomienie przygotowanego przez serwis skryptu statystyk. Nie warto ładować kilku skryptów na stronie, których funkcjonalność się dubluje, wiec Clicky mówię do widzenia.

PS. Clicky jest na prawdę dobrym serwisem, niestety płatnym. Dla osłody: przez 30 dni można korzystać z jego wszystkich dogodności.
PS2. Moje posty o Clicky:

21 września 2008

iPhone 3G + 2B = iPhone 32 GB, czyli Apple wypowiada bitwę Google/HTC

Świat jest pełen wojen. Może się nawet wydawać, że te, które odbywają się pomiędzy narodami stanowią mniejszość, w porównaniu z tymi jakie prowadzą firmy, organizacje, czy kompanie. Dla potwierdzenia tych słów warto wspomnieć, że niedawno Google Inc. zaatakowało rynek przeglądarek wydając pierwszą testową wersję Chrome. Na tym etapie jednak Google Chrome można zaliczyć jedynie do mniejszości narodowej. Natomiast już we wtorek nastąpi próba podbicia kolejnego państwa komórkowo-smartphone'owego - 23 września odbędzie premiera pierwszego telefonu HTC Dream G1 z systemem operacyjnym Google Android. Dla potwierdzenia ważności tego wydarzenia należy przytoczyć wyniki raportu Strategy Analytics, w których znajdziemy informację, o tym, że do końca obecnego roku Google/HTC zdobędzie 4% amerykańskiego rynku smartphone'ów.

Ale powracając do tematu Apple. Firma prowadzona przez Steve'a Jobsa przewidziała (trudno było nie zareagować skoro informacje o udostępnieniu gPhone były przekazywane zarówno przez HTC, jak i Google) scenariusz i planuje wprowadzenie nowej wersji iPhone 3G, a także zmienić warunki aktywacji telefonu.
Według AppleInsider nowy iPhone 3G miałby się pojawić pod koniec tego roku, lub nieco wcześniej w okresie świątecznym. To to czym różniłby się on od poprzednio zaprezentowanych modeli to ilość pamięci flash, która ma wynosić 32GB. Dla przypomnienia warto dodać, że iPod Touch (który nie różni się wiele od iPhone'a) dostępny jest w takiej opcji już od dawna. Co ciekawe dzięki takiemu posunięciu, Apple byłoby firmą oferującą telefon o największej pojemności. Teraz już mało kto mógłby narzekać, że nie mieści się mu jego dyskografia utworów AAC/MP3. Nowy iPhone wyposażony zostałoby prawdopodobnie także w zaktualizowany software, przynajmniej do wersji 2.1 choć Apple mogłoby przygotować kilka nowych funkcjonalnych aplikacji np. do nawigacji.

Co ciekawe AppleInsider spekuluje także na temat nowej możliwości aktywacji iPhone'a. Teraz telefon Apple z generacji 3G będzie można uruchomić w domu na dowolnej karcie. Oznacza to także, że firma z Cupertino udostępniłaby wersję bez abonamentu, czy jak to się czasami spotyka kontraktu z operatorem komórkowym. Ciekawe jaka była by cena takiego urządzenia. Widać, że Apple bardzo poważnie podchodzi do możliwości produktowo-marketingowych Google/HTC.

PS. Dla wyjaśnienia podpowiem, że w przypadku wojen pomiędzy nacjami, czy narodami, jestem zagorzałym zwolennikiem pokoju.

19 września 2008

HTC Dream G1 aka gPhone na wolności

Prędzej, czy później musiało do tego dojść - zdjęcia gPhone'a w "naturalnym środowisku" wypłynęły na szerokie wody internetu. Trzeba przyznać, że telefon wygląda całkiem, całkiem. Ciekawe tylko, czy będzie równie prosty i intuicyjny jak iPhone. Myślę, że przekonamy się już 23 września.

Poniższe zdjęcie z serwisu Utterli i obszaru rizzna (rizzn's Discussion):

18 września 2008

gPhone nadchodzi wielkimi krokami -
premiera już 23 września

Zapowiedziane zostały już ceny abonamentowe nowego telefonu marki HTC znanego jako Dream, które ma być pierwszym telefonem wyposażonym w system Google Android. Za urządzenie w dwuletnim abonamencie T-Mobile trzeba będzie zapłacić 199-200$. Wcześniej oczekiwano kwoty rzędu 150$ za kontrakt dwuletni i 400$ bez kontraktu. Jeśli zaproponowana cena rzeczywiście zostanie utrzymana to nie będzie to mocno konkurencyjna oferta, w porównaniu do tej jaką przedstawiło AT&T dla iPhone'a, który na dzień dzisiejszy jawi się jako główny konkurent nowego telefonu HTC.

Rozważania na temat atrybutów nowego systemu, jak i porównywanie go z produktem Apple odłożyć trzeba do momentu wprowadzenia produktu na rynek. Oficjalna premiera oferty T-Mobile dla telefonu HTC Dream z Androidem ma się odbyć 23 września o godzinie 10:30 w Londynie.


Z wielką niecierpliwością czekam na możliwość przetestowania urządzenia z nowym systemem, którego jedną z głównych zalet będzie możliwość instalacji na wielu różnych telefonach jak odbywa się to w przypadku standardowych systemów operacyjnych.

Szukajcie, a znajdziecie


Właśnie dostałem informację o nowym polskim startupie, który według mnie ma szansę na powodzenie, a przynajmniej wygląda bardzo ciekawie. Mowa o szukajdo.pl - start już niedługo.

Szukajdo.pl stawia na budowanie społeczności której użytkownicy sami określają do czego mogą być przydatni. Szukajdo.pl będzie połączeniem serwisu ogłoszeniowego oraz portalu społecznościowego. Obecnie nie ma na rynku podobnego projektu mimo dużej ilości podobnych do siebie serwisów z ogłoszeniami pogrupowanych według schematycznych kategorii. Główną funkcją serwisu będzie możliwosć odnajdywania osób pasujących, nadających się do konkretnych czynności oraz celów.


Więcej informacji o funkcjonalności serwisu już niedługo, tj. tuż przed startem serwisu.

17 września 2008

Prawie nowe iPody

Zobacz najnowsze iPody w akcji, wypróbuj nowe funkcje Genius i Shake to Shuffle to hasła mające wzbudzić zainteresowanie nowymi produktami Apple podczas konferencji, która odbyła się dzisiaj w Warszawie i prezentować miała nowe produkty tej marki.

Jednym z głównych punktów podczas konferencji była prezentacja nowych kolorów odtwarzaczy. Naprawdę jest to powód do dumy, zważywszy na fakt że jeszcze nie tak dawno nie wszystkie kolory z uboższej w tamtym okresie listy były dostępne w Polsce. Rozważania na temat czy kolorem który najbardziej spodoba się kupującym będzie w tym roku czarny, różowy czy też klasyczny srebrny są moim zdaniem objawem faktu, że tak naprawdę w ofercie tej firmy niewiele się zmieniło.

Jeśli chodzi o supernowe funkcje Genius i Shake to Shuffle, pierwsza z nich może mieć jakieś uzasadnienie i jakiś procent osób może z niej skorzysta, ale czy jest to funkcja zasługująca na miano jednej z dwóch największych innowacji w nowych iPodach?


Shake to Shuffle ciężko w ogóle ocenić. Moim zdaniem Apple powinien zastanowić się nad wprowadzeniem funkcji Shake w odmianach wielokierunkowych. Przecież odtwarzacz nie musi mieć przycisków aby nim sterować. To byłoby coś. Kawałek plastiku i instrukcja jak nim trząść aby uzyskać oczekiwany efekt.

Ogólnie nowe funkcje najnowszych odtwarzaczy iPod są mało porywające. Na uwagę zasługuje umieszczenie przycisku regulacji głośności na urządzeniu. Jest to chyba najbardziej pozytywna zmiana w nowych odtwarzaczach. Pytanie brzmi jedynie dlaczego tego przycisku nie było tam zawsze. Projektanci iPoda twierdzili że jest on niepotrzebny, a jednak zdanie zmienili.


16 września 2008

AlleSklepy są otwarte 24h/dobę?

Dzisiaj trochę inna forma niż zwykle, bo chciałbym zamieścić dwa teksty (rożnych autorów) na jeden temat: Platforma SklepyAllegro, czy Otwarte24.pl?

Jakiś czas temu o2.pl wystartowało z ofertą platformy sklepów internetowych otwarte24.pl. Postanowiłem bliżej przyjrzeć się serwisowi Sklepy Allegro, z którym otwarte24 prędzej, czy później będzie musiało się zmierzyć. Żeby nie być jednostronnym, to sprawdziłem także, co na tym etapie rozwoju oferuje otwarte24.

Allegrosklep
Rozpoczęcie działalności na platformie sklepowej Allegro wymaga od użytkownika kilku ważnych czynności. Oczywiście na początku należy się zarejestrować w Allegro (konto musi być potwierdzone). Następnie kiedy już dysponujesz standardowym kontem musisz zebrać co najmniej 10 pozytywnych komentarzy. Oznacza to nie mniej ni więcej tyle, że należy wziąć udział w co najmniej 10 transakcjach i oczekiwać wystawienia komentarzy (podejrzewam, że pozytywnych, choć chyba nie jest to nigdzie zaznaczone). W kolejnym kroku możesz już przetransportować swoje ustawienia z domyślnego konta allegrowicza, do platformy sklepów Allegro. W tym celu należy odwiedzić stronę Allegro - link i zaakceptować regulamin. Po tym etapie z naszego konta ściągnięte zostanie 2,5 zł, bo tyle kosztuje pierwszy miesiąc korzystania z usługi. Następnie po założeniu sklepu należy wybrać odpowiednią nazwę, logo i szatę graficzną, a także sposób wyświetlania przedmiotów i rodzaj nawigacji. Co jeszcze daje założenie sklepu w Allegro? Dostaje się także możliwość wybrania własnej poddomeny. Można ustawić wznawianie oferty po 30 dniach, choć lepszą możliwością byłoby po prostu wystawianie towarów bez ograniczeń czasowych. To co ciekawe to możliwość stworzenia własnych kategorii (do 300).

Promocja tak utworzonego sklepu odbywa się na podobnych zasadach jak w otwarte24, czyli poprzez wyszukiwarkę, tyle że w przypadku platformy o2 jest to porównywarka, a w Allegro po prostu serwis aukcyjny. Niestety sklepy nie mogą liczyć na promocję w Ceneo, co według mnie jest dużym błędem, bo wpłynęłoby także na rozwój porównywarki.

Cennik Allegro z jednej strony nie jest zbyt wygórowany, bo za usługę płaci się 2,5 zł za pierwszy miesiąc, za kolejne 9 zł. Wystawienie przedmiotu to wręcz grosze, odpowiednio 5, 10 lub 20 gr. Jednak prowizje jakie pobiera Allegro są bardzo wysokie od 4 do 10% w zależności od kwoty za jaką wystawiamy towar. Nie jest to mało, jednak zważywszy na to jaką reklamę oferuje Allegro wielu sprzedawców godzi się na taką ofertę. Ogólnie gwoli podsumowania jestem zdania, że Sklepy Allegro, to nic więcej jak lekko rozwinięta forma standardowych kont aukcyjnych.

24h na dobę
Zupełnie inaczej jest na platformie sklepów internetowych otwarte24.pl. W tym momencie jest ona mniej popularna, ale prezentacja wystawionych za jej pośrednictwem produktów w czwartej w Polsce porównywarce cen Radar.pl może to wynagrodzić. Na założenie sklepu należy poświęcić nie więcej niż 5 minut. Składa się na nie podanie imienia, nazwiska, danych kontaktowych oraz NIPu (jeśli prowadzisz firmę). Po aktywacji konta - link przesłany e-mailem - możesz rozpocząć konfigurację sklepu.

To co odróżnia Otwarte24 od Sklepów Allegro, to przede wszystkim fakt, że jego prowadzenie, sprzedaż towarów, czy promocja w radar.pl są w pełni darmowe. Także subdomena wydaje się bardziej atrakcyjna. Wyobraźmy sobie sklep u mateusza, a domenę uMateusza.otwarte24.pl lub delikatesy i domenę delikatesy.otwarte24.pl. Domena zaproponowana przez o2 jest bardziej naturalna. Allegro mogłoby przygotować jakąś alternatywną domenę do wyboru. Co ciekawe w otwarte24.pl istnieje możliwość eksportu ofert do innych serwisów porównujących ceny: Ceneo, Nokaut oraz Skąpiec. Dodatkowo można w nim podpiąć własną domenę! a także ustawić słowa kluczowe dla Google oraz podpiąć kod Google Analytics do strony głównej sklepu. Po ostatnich zmianach zaobserwowałem, że w serwisie pojawiła się także możliwość zamieszczania informacji dla Kupujących. Można dodać Tekst powitalny, O sprzedającym, Koszty dostawy, sposoby płatności i termin realizacji zamówień, a także Regulamin sklepu.

Podsumowanie
Porównując otwarte24.pl do sklepy.allegro.pl stawiałbym na usługę o2.pl. Jest bardzo prosta i do tego bardziej przyjemna w użyciu, a co ciekawe jest ciągle rozwijana funkcjonalnie.


Autorem drugiego tekstu jest Mateusz Zawadzki:
Chcąc sprawdzić jak wiele trudu trzeba sobie zadać, aby stać się właścicielem własnego sklepu internetowego postanowiłem porównać dwie platformy oferujące takie możliwości sklepyAllegro oraz Otwarte24.pl.

Drogo, ale z dobrą reklamą
Na początek sprawdziłem jak wyglądają "sklepy". SklepyAllegro to nic innego jak standardowo wyglądający, bardzo dobrze znany serwis aukcyjny hucznie nazwany sklepami. Nie zraziłem się jednak rozwianymi marzeniami o własnym sklepie (wszak produkty na Allegro wystawiać mogę i bez sklepu) i rozpocząłem poszukiwanie informacji dotyczących założenia własnego, nazwijmy to sklepu. Już na samym początku odnalazłem odpowiedź na pytanie, w jaki sposób serwis na siebie zarabia. Choć jest to standard jeśli chodzi o pierwszego uczestnika naszego porównania, jest to sprawa dość istotna. Wykaz opłat i prowizji jest mocno rozwinięty. Nie ma tu ani darmowych kont, ani bezprowizyjnych transakcji. Do 15 września abonament na usługę był bezpłatny, w tej chwili trzeba już za niego płacić (2,5 zł za pierwszy miesiąc). Nie jest to jakaś wygórowana kwota, ale prowizje pobierane od transakcji, dla nie znających zbytnio realiów panujących w każdego rodzaju sklepach, są już znaczące. Podsumowując, mój test zakończył się na zapoznaniu się z cennikiem usług. Sklepu nie założyłem.
Niepodważalnym atrybutem sprzedaży produktów poprzez Allegro, czy to za pomocą zwykłego konta, czy też przy użyciu platformy sklepyAllegro jest ogromna popularność serwisu. Allegro nie będzie dla mnie jednak nigdy sklepem. W zasadzie jest to cały czas stare dobre Allegro, na którym już od jakiegoś czasu można było zauważyć zwiększającą się liczbę ofert Kup Teraz. A cóż to innego jak nie sklep?

Prosto i za darmo
Przejdźmy do drugiej testowanej platformy jaką jest serwis otwarte24.pl. W tym przypadku pierwsze wrażenie jest dużo lepsze. Zacząłem od próby założenia własnego sklepu. Od razu spotkałem się z miłą niespodzianką, gdyż reklamowana jako darmowa usługa jest rzeczywiście bezpłatna. W tym przypadku ciężko odgadnąć na czym zarabiać chce właściciel strony. Nie ma tam ani reklam, ani linków do stron innych portali o2.pl. Od razu nasuwa się chęć popularyzacji porównywarki radar.pl, na której oferty naszych sklepów będą dostępne za darmo, ale ciężko stwierdzić żeby tylko to było podstawą stworzenia serwisu. Być może informacje o tym jak zarabiać ma otwarte24.pl poznamy niedługo. Tak więc zakładam sklep. Cały proces przebiega bardzo sprawnie i już po kilku minutach jestem właścicielem własnego internetowego marketu. Przynajmniej tak się czuję choć właścicielem całej internetowej strony mojego biznesu pozostaje administrator.
Prostota i łatwość opanowania całego procesu wpływa jednak negatywnie na możliwości konfiguracyjne serwisu. Aby osiągnąć taki efekt projektanci serwisu musieli ograniczyć liczbę funkcji dostępnych dla użytkowników. Wynik jest taki, że wszystkie sklepy na otwarte24.pl wyglądają praktycznie tak samo i nie zmieni tego możliwość wprowadzenia własnego tła, czy też loga firmy. Nie uznaję tego od razu za wadę, szczególnie, że zmiany w serwisie wprowadzane są często i być może kiedys zaistnieje funkcja dowolnego zaprojektowania interfejsu z gotowych elementów.
Martwi mnie jednak to że sklepy które z założenia miały powstawać na otwarte24.pl stają się aukcjami internetowymi z cenami Kup Teraz. Ogólne wrażenie jest jednak dobre. Na pierwszy sklep i zaistnienie w internecie jak najbardziej oferta otwarte24.pl powinna być wystarczająca.


Podsumowanie
Na koniec podsumowanie. Jeśli chodzi o to co mogłoby nas kierować w stronę któregoś z serwisów, to jeśli chodzi o Allegro jest to popularność portalu. Mówiąc o otwarte24.pl powinniśmy myśleć o braku trudności w utworzeniu własnego sklepu i bezpłatnym rozwiązaniu. Wybór nie jest najłatwiejszy. Jeśli drugie rozwiązanie zyska na popularności sprawa będzie znacznie prostsza.

15 września 2008

Kolejna wersja biura Google

Jak przystało na blog informujący o nowosciach jakie pojawiają się w usługach Google pragnę zaprezentować nową wersję Google Docs, a dokładniej uaktuaklniony edytor tekstu i prezentacji.

Google Presentation
Z okazji zbliżających się "pierwszych urodzin" w tej części usługi Google Docs pozwalającej na tworzenie prezentacji pojawiły się cztery nowe elementy.
Pierwszy z nich dotyczy zupełnie nowego layoutu, lub jak kto woli wyglądu, interfejsu. W końcu ułożenie opcji dostępnych w edytorze prezentacji jest podobne do tego jakie znamy z edytora dokumentów. Dzięki temu zyskano więcej miejsca na wyświetlanie okna prezentacji i sama aplikacja bardziej przypomina desktopowe. Tych, którzy nie pamiętają starego wyglądu odsyłam do Blogoscoped.

Kolejną nowością przedstawioną w prezentacjach są akcje. Dzięki nim można ustawiać np. czas pojawienia się danego elementu, czy jego ukrycia. Według mnie to element, którego bardzo brakowało usłudze prezentacji. Dzięki niemu staną się one jeszcze bardziej multimedialne, a tym samym będą mogły konkurować np. z OOo Impress.

Kolejne dwa uaktualnienia nie są już tak spektakularne, ale oczywiście warto o nich wspomnieć, choćby z tego względu, że będą na pewno częściej używane niż te wcześniejsze. Mowa o możliwości zbliżania i oddalania elementów (oczywicie przez CTRL++/CTRL+-), a także o pełnym undo/rendo. Swoją drogą, dziwne jest to, że Google wczeniej nie oferowało takich funkcjonalności, bo wydają się one wręcz podstawowe.

Google Docs
Ta część serwisu rozwijana jest w znacznie większym tempie niż pozostałe. Tym razem wprowadzono w niej kolejne trzy aktualizacje (do wersji angielskiej). Warto zaznaczyć, że niektóre z nich składają się z wielu elementów.
O jednej z nich informowałem już wcześniej, jednak nie była dostępna bezpośrednio w menu, ale poprzez wywołanie z paska adresów. Mowa o spisie treści. Trzeba przyznać, że programiści Google przygotowali bardzo ładnie wyglądający i dynamicznie zmieniający się element każdego większego dokumentu tekstowego. Dzięki temu w końcu będzie można w Google Docs tworzyć teksty, których nie trzeba będzie jeszcze dodatkowo uruchamiać w OOo Writerze, czy MS Wordzie, żeby dodać spis treści. Według mnie to uaktualnienie powinno pojawić się znacznie wcześniej, ale dobrze, że w końcu dostrzeżono potrzebę jego dołączenia.

Kolejne dwa uaktualnienia łączą się ze sobą i nazwane zostały Google for School. Pierwsze "Sprawdź słowo", czyli "Look up word" podzielone jest na trzy funkcje: definicja, synonim i encyklopedia. Dzięki tej funkcji zaznaczając dane w tekście słowo można sprawdzić jego znacznie i skojarzone z nim wyrazy w słowniku Merriam-Webster Online, lub sprawdzić jego opis w encyklopedii Brtanica. Druga z funkcji jest podobna, tyle że zintegrowana została z wyszukiwarka Google (także wydaje się, że ta opcja mogła być wprowadzona dużo wcześniej). Za jej pomocą można poszukiwać stron z wiązanych z wyrażeniem w Google lub znaleźć odpowiadający mu obrazek, zdjęcie. Tak więc dzięki Google powrót do szkoły, powrót do pisania wypracowań i innych tekstów może być łatwiejszy:)

PS. Być może niedługo będziemy mogli w polskiej wersji korzystać także z technologii Gears.
PS2. Nadal czekamy na możliwosc importu DOCX-ów.

12 września 2008

Ubuntu idzie na wojnę z Leopardem

... a dokładniej z następnymi wersjami MacOS X-a.
Mark Shuttleworth szef i właciciel firmy Canonical, a także założyciel projektu Ubuntu, w którym jak wszyscy wiemy wydawany jest Ubuntu Linux, zapowiedział, że w niedługim czasie zatrudni grupę specjalistów od usability i grafiki. Będzie ona pracować nad serwerem X-ów, rozwojem OpenGL, a także GKT i Qt, które wykorzystywane są przez Gnome i KDE.

Shuttleworth zdecydował się na zatrudnienie specjalistów z tych dziedzin, ponieważ chciałby żeby pracowali oni jednocześnie nad dwoma desktopami: Gnome i KDE, mimo tego, że głównym pulpitem Ubuntu jest to pierwsze środowisko. Co ciekawe założyciel projektu Ubuntu wspomniał, że za dwa lata jego produkt będzie mógł konkurować z MacOS X-em. Według mnie nie jest to wykluczone, bo już dzisiaj dystrybucje Linuksa dobrze radzą sobie z wyswietlaniem grafiki, no i jest np. taki Compiz. Wiemy także, że skoro powiodło się im z przygotowaniem Linuksa, który jest bardzo przyjaźnie odbierany nawet przez użytkowników Windows, to nie wykluczone, że tym razem będzie podobnie i także stworzą Ubuntu X.

Co na to Apple? Kiedy w końcu nowy MacOS X Snow Leopard? Kiedy MacOS X będzie bezpieczniejszy niż Ubuntu?

11 września 2008

Firefox i Opero strzeżcie się nadchodzi Chrome!

Po tygodniu można powiedzieć, że Google Chrome nieco zadomowił się już na rynku przeglądarek, a internauci ochłoneli już z pierwszych uniesień. Mnie natomiast nurtuje pewien problem, zastanawiam się nad pewnym pytaniem: Kto z producentów przeglądarek stracił, kto zyskał?

Dzięki prowadzeniu statystyk w serwisie, który poprawnie rozpoznaje Google Chrome od samego początku, mam możliwość sprawdzenia wyników jego popularności od momentu uruchomienia pierwszej wersji testowej. Dokładne wyniki zamieszczam poniżej w ramce:

Nazwy
Przeglądarki z polski
Mozilla Firefox
Internet Explorer
Google Chrome
Opera Browser
Mozilla Suite
Apple Safari
było
88.7%
68.8%
15.1%
0%
12%
1.8%
1.6%
jest
87.5%
57.7%
16.8%
12%
10%
1.8%
1.1%
różnica
bez znaczenia
- 11.1%
+ 1.7%
+ 12%
- 2%
0%
-0.5%

Dokładnie widać, kto zdecydował się na używanie, bądź testy przeglądarki Google Chrome. Byli to głównie użytkownicy Firefoksa. Jest to dla mnie trochę dziwna sytuacja, bo sam jestem wśród tej grupy (no może nie do końca bo FF jeszcze czasami uruchamiam). Wyjaśnień może być kilka, ale w tym momencie do głowy przychodzi mi jedno. Internauci korzystający z FF są dużo bardziej podatni na nowinki techniczne. Warto tutaj zaznaczyć, jak trudno jest przekonać pozostałych internautów korzystających z IE do zmian (wielu z nich korzysta jeszcze z wersji 6.0, ponad 1/3).

10 września 2008

Google Chrome 2% rynku według GetClicky.com

Serwis Clicky, którego podstawową funkcjonalnością jest zbieranie statystyk odwiedzin stron, uszczęśliwił mnie dwa razy w ciągu jednego tygodnia.

Pierwsze szczęście
Przygotowanie strony z globalnymi statystykami, która integruje wyniki z 45 tyś. witryn i wyświetla je w miłej dla oka postaci. Nie są to oczywiście pełne statystyki, ale możemy w nich zobaczyć, która z przeglądarek, czy systemów operacyjnych miał/a największą popularność. Warto odnotować fakt, że zostały one przygotowane po ukazaniu się przeglądarki Google Chrome i po kilku dniach były cytowane przez TechCrunch. W tym momencie według danych Chrome utrzymuje 2% udział w rynku lokując się za Safari i wyprzedzając Operę. Strona serwisu jest dostępna pod adresem .

Drugie szczęście
Przygotowano wersję dla urządzeń mobilnych m.getclicky.com i i.getclicky.com. W końcu statystyki odwiedzalności będzie można szybko sprawdzać na telefonie. Co ciekawe wczoraj dodano także funkcję, która umożliwia wyświetlanie wyników na żywo, bez konieczności przeładowywania strony.

Raz jeszcze utwierdziłem się w wyborze Clicky jako dobrego systemu statystyk.

05 września 2008

Chrome - dzień 2, czyli szybkość, regulamin, bezpieczeństwo i przyszłość

Wcześniej pisałem, że w dniu premiery Google Chrome czułem się tak jak wtedy, kiedy Mozilla przygotowała Firefox 1.0. Teraz już wiem, że powinienem do tego dodać także dzień w którym Apple przedstawiło pierwszą generację iPhone'a. I chyba mam rację, bo zarówno Mozilla, jak i Apple zaczęło reagować na informacje jakie udostępnia Google.

Jaki WebKit?
Na początku chciałbym postawić pytanie na które ktoś może sensownie odpowie. Dlaczego programiście Google oparli swoją przeglądarkę na starej wersji WebKita (niektórzy spekulują nawet, że jest to build jeszcze wcześniejszy niż ten, który znajduje się w Safari 3.1.2)? Małą podpowiedzią może być fakt, że Chrome był przygotowywany blisko 2 lata (tak podaje Jeff Schiller z Planet Opera).
Według tego jak przedstawia się przeglądarka Google w statystykach, a także z informacji wiadomo, że korzysta ona z tego samego silnika co Safari, czyli WebKita. Jednak jak niektórzy zauważyli nawet w obrębie tych dwóch przeglądarek mogą występować różnice w trakcie renderowania stron. Może to być spowodowane tym, że Chrome używa Skia, innego silnika graficznego niż Safari. Nie zostały w nim zaimplementowane niektóre z nowych technologii np. cienie, czy anti-aliasing. Google oczywiście doda także te możliwości, lae nie podaje informacji kiedy to zrobi. A ja się zastanawiam, czy Chrome korzysta z tego WebKita czy nie? Od JavaScriptu jest V8, od grafiki Skia, to co jest z WebKita?

Szybkość działania
Jak już wszyscy zdążyli się zorientować Chrome jest bardzo szybką przeglądarką, a wszystko jak się okazuje przez nowo zaimplementowaną maszynę wirtualną JavaScriptu. Podobne wrażenie pojawia się kiedy ogląda się wyniki testów. Niestety w wielu przypadkach nastąpiło małe przekłamanie. Większość internautów porównywała przeglądarkę Google do Firefoksa 3.0, czy Internet Explorera 7, podczas gdy Chrome jest w wersji beta, a wymienione produkty nie. Należałoby zatem do porównania wybrać FF 3.1 a2 i IE8 beta2. Wspomniałem, że to małe przekłamanie, bo w sumie warto sprawdzić jak Chrome zachowuje się w stosunku do każdej przeglądarki obecnej na rynku.

Nowy silnik JavaScript przygotowywany w Mozilli TraceMonkey ma działać szybciej niż V8 z Chrome. Jednak wiadomo, że przeglądarka Google używa starego WebKita, czy zatem gdy zaimplementowana zostanie jego nowsza wersja np. ta która ma się pojawić w Safari 4.0, także Mozilla będzie zwycięzcą w teście szybkości interpretacji JavaScript? Zobaczymy prawdopodobnie za kilka miesięcy.

Regulamin
Wczoraj Google przyznało, że popełnili niezmierzony błąd w licencji Chroma. Stwierdzili, że cześć 11 regulaminu została skopiowana z innego produktu Google i nikt jej nie zmienił. Co ciekawe sam kod źródłowy aplikacji - Chromium udostępniony został na bardzo liberalnej licencji BSD, w której jest zapis, że (mniej więcej) w żaden sposób nie można ograniczyć praw użytkownika aplikacji. Wczoraj także zmieniona została licencja aplikacji. Dotyczy ona także tych, którzy wcześniej zainstalowali Chroma. Tak więc już nikt nie musi się martwić, że Google będzie mogło nieodpłatnie wykorzystać przesyłane przez przeglądarkę dane do własnych celów. Plus dla Google, za szybką reakcję i wyjaśnienia.

Bezpieczeństwo
Niestety w czasie testów bezpieczeństwa Google Chrome pokutuje młody wiek przeglądarki. Jak informuje wiele serwisów w tym np. OSnews - Chrome podatny na atak typu carpet-bombing i Druga dziura w Google Chrome nowa przeglądarka narażona jest na wiele ataków, o których prawdopodobnie będziemy się dowiadywać w najbliższych tygodniach. Ważne żeby Google szybko reagowało i często udostępniało stosowne poprawki, tak jak robi to Mozilla, a nie Microsoft. Szczególnie, że razem z Google Chrome instaluje się Google Update, który sam może pobierać i instalować uaktualnienia aplikacji (co nie podoba się wielu internautom, Google będzie się musiało z tego tłumaczyć). Dlatego przy codziennym surfowaniu po internecie w Chrome należy pamiętać o podstawowej ostrożności.

Rozszerzenia i przyszłość
W tym momencie Google Chrome obsługuje najważniejsze technologie sieciowe - niestety bez apletów Javy. Co ciekawe zapowiedziane zostało, że trwają już prace nad stworzeniem stosownego API dla programistów, którzy będą mogli przygotować rozszerzenia dla przeglądarki. Ciekawe czy szybko powstanie AdBlock, czy wogóle Google strzeli sobie w kolano i umożliwi blokowanie swoich reklam.
Przyszłość Chroma jest jasna. Wiadomo, że będzie podstawową przeglądarką systemu Google Android i będzie na tym polu konkurować z Apple Safari dla iPhone'a, a także z mobilną wersją Firefoksa, która ma się niedługo ukazać. Przewagą Chroma będzie jednak to, że ma wbudowaną technologię Gears. Umożliwi zatem działanie mobilnych aplikacji webowych, bez połączenia z siecią, a o to przede wszystkim chodzi w mobilności.

Na stronie znajdziecie informacje o tym co mi się podoba, a co nie w Google Chrome, czy takie subiektywne wady i zalety najnowszej przeglądarki.

PS. Bardzo mi się podoba jak Chrome ściaga pliki.
PS2. Grafika początkowa pochodzi z serwisu Google Blogoscoped.

04 września 2008

Tips&Tricks i inne wiadomości o możliwościach Google Chrome

Informacje o Gogle Chrome pojawiają się z prędkością światła. Jeśli ta dynamika się utrzyma to niedługo zginiemy pod naporem newsów, których wszystkich nie zdoła przeczytać nikt. Dlatego poniżej kilka linków z tipsami i trikami do Chroma:

1. Jak zapisać Google Chrome na pendrive i używać go jako przenośnej przeglądarki - link.
2. Kilkanaście bardzo użytecznych informacji na temat funkcji Chroma i dostęp do nich - link.
3. Okazuje się, że Google Chrome działa już także na Linuksie, tyle że przez WINE - link.
4. Każdy chciałby mieć swojego Chroma - obsługa wielu profili - link.
5. Kolejny tekst odkrywa serce Chroma, czyli ujawnia wszystkie strony about:. Koniecznie trzeba sobie gdzieś zapisać - link.
6. Linux, MacOS, MacOS X, Windows, ... - można by wymieniać długo, czyli instrukcja kompilacji Chroma za ITwire - link.

03 września 2008

Google Chrome - dzień 1

Podsumowanie nie jest dostępne. Kliknij tutaj, by wyświetlić tego posta.

Moja aktywność w sieci

O mnie

Moje zdjęcie
Z wykształcenia programista, z zamiłowania pasjonat technologii internetowych, w pracy głównie jako redaktor i twórca wizerunku. Oprócz codziennego badania życia na Flaker, Twitter, Blip, prowadzi własną stronę www.webatech.pl o internecie i związanych z nim technologiach, w szczególności tych, które przedstawiają Google, Apple, Microsoft i Mozilla.