08 lipca 2009

Dlaczego Google przygotowuje swój własny system operacyjny? Kto na tym zyska, a kto powinien się zacząć bać?

Wczoraj po drugiej stronie oceanu, w naszych wczesnych godzinach porannych Google opublikowało informację, w której przyznało, to, o czym spekulowano od kilku dobrych lat – za kilka miesięcy zaprezentujemy swój własny system operacyjny, pozbawiony wad konkurencji i do tego darmowy! Po tej wypowiedzi zawrzało we wszystkich mediach świata, zarówno na zachód, jak i na wschód od Warszawy (nie mówiąc już o północy i południu).

Wiemy po co Google przygotowuje Chrome

Kiedy we wrześniu ubiegłego roku Google pokazało światu własną przeglądarkę – Chrome, nie wielu potrafiło zrozumieć istnienie tego produktu. Przecież umowa pomiędzy Mozillą przynosiła obydwu wymierne korzyści finansowe. Teraz okazuje się, że w końcu dochodzimy do sedna i Google Chrome będzie sercem tworzonego OS-a – na razie, jednak jest aktualizowany z dużą częstotliwością. Co ciekawe gigant reklamowy używa nawet nazwy Google Chrome OS.

Nowy system zarówno na x86, jak i ARM

Według oficjalnych informacji produkt tworzony jest przy wykorzystaniu jądra Linuksa. Wymusza, to niejako model jego dystrybucji i fakt, że będzie on wydany na jednej z licencji open source. GCOS ma być szybkim i lekkim systemem, nie obciążającym zasobów komputera i w dużym stopniu wykorzystującym internet. Przeznaczeniem jego pierwszych wersji będzie działanie na netbookach zbudowanych na platformie z procesorami zgodnymi z x86 lub ARM. W dalszej kolejności powstanie wersja na desktopy.

Sklep z aplikacjami webowymi

Pierwsze urządzenia działające pod kontrolą systemu Google mają się pojawić pod koniec 2010 roku, jednak już za kilka miesięcy udostępnione zostaną jego źródła i biblioteki, tak żeby umożliwić stworzenie jak największej liczby aplikacji, które mogą przyciągnąć nowych użytkowników i uatrakcyjnić korzystanie z systemu. Zastosowany model jest podobny do tego, jaki Google uruchomiło w trakcie rozwoju Androida, pytanie zatem, czy w GCOS też będzie funkcjonować coś na kształt Android Market. Jeśli tak Google powinno wyprzedzić w tej dziedzinie Apple, które podobno także pracuje nad podobnym projektem, w ramach, którego będzie dystrybuować aplikacje dla MacOS X-a.

Google już dysponuje systemem w chmurze

Google przedstawiając potrzeby modelowego użytkownika systemów operacyjnych wspomina o tym, że ważna jest szybkość działania, prostota użycia i bezpieczeństwo. Google Chrome OS, ma się właśnie opierać na tych trzech filarach. Jednocześnie ma startować w dosłownie kilka sekund, a jego interfejs graficzny ma być minimalistyczny, ale nie pozbawiony gustu i przejrzystości użytkowania. Cała ta operacja może się udać, bo Google dysponuje już przecież zestawem aplikacji, z których codziennie korzystamy w systemie. Ma m.in. klienta e-mail (nawet rozbudowany do organizera) - Gmail, chat - Gtalk, pakiet biurowy – Dokumenty, kalendarz – Kalendarz, notatnik – Notebook, aplikacje do obróbki zdjęć – Picasa i wiele, wiele innych. Ktoś mógłby zareagować i powiedzieć, że to przecież serwisy webowe, ale Google ma przygotowaną odpowiedź w postaci technologii Gears (wbudowanej m.in. w Chrome, ale dostępnej także dla Firefoksa, czy Internet Explorer), która umożliwia takie przygotowanie serwisu webowego, żeby mógł działać na lokalnym serwerze bez dostępu do internetu. W swoim portfolio Google brakuje kilku aplikacji m.in. odtwarzacza wideo, czy muzyki, ale nie powinno to być problemem, kiedy powstanie system, na którym będzie można uruchamiać linuksowe programy.

Apple, Microsoft, czy Canonical? Kto straci, kto zyska?

Kto zatem zyska na tym przedsięwzięciu? Wydaje się, że najwięcej powinno zyskać Google, które rozwinie swoje możliwości reklamowe (nie zapominajmy, że jest firmą zarabiającą głównie na reklamach). Jestem nawet zdania, że pracują już z producentami netbooków, którzy użyją darmowej platformy Google. Może się także wydawać, że  Google wkracza na rynek, na którym są już systemy linuksowe np. Ubuntu, ale inicjatywa Google ma być dostosowana głównie do małych wielkościowo i wydajnościowo urządzeń. A tutaj nie ma raczej konkurencji. Jeśli zostanie stworzony system, który będzie działać na prawdę dobrze, to nie przeszkodzą mu w zdobyciu popularności Windows 7, czy Ubuntu, które tak na prawdę są wersjami desktopowymi, które będzie można użyć na małych laptopach (Microsoft podobno pracuje nad rozwojem bibliotek działających na procesorach o architekturze ARM). Dzięki zabiegowi ze stworzeniem własnego systemu Google uda się także zdobyć nowych użytkowników dla Chrome’a, który będzie przecież sercem każdego z GCOS-ów. Dzięki temu udział przeglądarki w rynku wzrośnie, a za nim powinny pojawić się przychody. Pokusiłbym się również o jeszcze jedno stwierdzenie. Google robi kolejny OS, bo Android okazał się nieodpowiedni do zaimplementowania go na netbookach, choć jak wiemy są takie próby.
A na koniec słów kilka, kto powinien zacząć się bać i zbroić w programistów. Według mnie, jeśli Google uruchomi platformę sprzedażową aplikacji na netbookach, to najwięcej do stracenia będzie mieć Apple, nawet mimo faktu, że oni nie dysponują w swojej ofercie netbookami. Dzięki Google Chrome, może dojść do tego, że aplikacje będą dystrybuowane nie tylko do właścicieli netbooków z GCOS, ale także dla innych systemów, w których działa lub będzie działać przeglądarka Google, czyli Windows, Linux, MacOS X. Wielu spekuluje, że bać powinien zacząć się Microsoft, ale oni chyba nigdy tak na prawdę nie zawojowaliby rynku netbooków. Po moich testach z małymi laptopami HP i Fujitsu mogę stwierdzić, że 7 działa równie wolno co Vista. No, chyba że Microsoft miał daleko idące plany, jeśli chodzi o system na netbooki, to rzeczywiście powinien zacząć się martwić, bo wielu wybierze darmową alternatywą w stosunku do OS-a za, który trzeba zapłacić po 200$. Czy powinien się bać Canonical? raczej nie, mają swoich wyznawców tak jak Apple z MacOS X-em i tego raczej nic nie zmieni. Teraz wszystko w rękach Google, ale według mnie (jak pokazuje przykład z Androidem) dogada się ono z producentami sprzętu i już w następnym roku zobaczymy np. Sony, HP, Fujitsu, ASUS GC1.
PS. Nazwa GCOS jest już zajęta, ciekawe jak będzie się nazywał nowy system operacyjny.
zdjęcie pochodzi z serwisu flickr.com

5 komentarzy:

  1. U mnie w komentarzu ładnie zauważyli, że "gęś" - GoOS :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobry tekst.

    Osobiście uważam, że najważniejszy aspekt tej inwestycji do cloud computing. Już wkrótce wszystko będzie w cloudzie.

    To jest główne zagrożenie dla Microsoftu, który wydaje się nie mieć pomysłu na clouda (no, chyba, że przyjąć, że pomysł na abonamentowy Office w cloudzie jest tym pomysłem...)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja strzeliłem CGOS:)

    Prawda jest taka, że nie ma teraz systemu, który by dobrze obsługiwał i integrował aplikacje webowe. Zatem Google może być pierwsze, ale do póki nie wejdą na desktopy, dopóty Microsoft bać się nie musi.

    Był chyba kiedyś sun'owski system działający w chmurze i wtedy nic z tego nie wyszło, ciekawe jak będzie teraz.

    OdpowiedzUsuń
  4. jedna poprawka - picasa (obróbka fotek) to aplikacja desktopowa, swoją drogą bardzo dobra, a picasa web albums to internetowa galeria.

    ciekaw jestem czy w Gąsce będą serwowane reklamy wkomponowane w tapety pulpitu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. tak wiem z Picasą trochę nagiąłem, ale to dlatego, że istnieje wersja linuksowa programu niewebowego

    OdpowiedzUsuń

Moja aktywność w sieci

O mnie

Moje zdjęcie
Z wykształcenia programista, z zamiłowania pasjonat technologii internetowych, w pracy głównie jako redaktor i twórca wizerunku. Oprócz codziennego badania życia na Flaker, Twitter, Blip, prowadzi własną stronę www.webatech.pl o internecie i związanych z nim technologiach, w szczególności tych, które przedstawiają Google, Apple, Microsoft i Mozilla.